poniedziałek, 7 października 2013

Inwestycja



Leżała na OIOMIE. Pod mnóstwem rurek, kabelków; monitory wyznaczały rytm jej życia. Obok łóżka dwójka ludzi, młodych, czule ściskających jej dłonie. Byli także lekarze, pielęgniarki, salowi. Jeden z medyków po tym jak dwójka młodych kiwnęła głowami twierdząco na zadane pytanie, odłączył to wszystko co sprawiało że żyła. Zdrętwiałam. Nakryto ją białym prześcieradłem a następnie zawieziono do kostnicy. Patrzyłam z żalem jak odjeżdża. Była taka młoda, a oni, kim byli, ze podjęli taką decyzję? Mimochodem usłyszałam Podjęli Państwo dobrą decyzję. Proszę następnym razem lepiej zainwestować. Sami Państwo widzą jaki tu tłok. A takich jak Państwa to na pęczki czeka na łóżko, by móc zakończyć  po ludzku ten nieudany eksperyment. Życzę szczęścia i zostawił ich samych. Ci zaś podali sobie ręce jak dwoje obcych sobie ludzi, pożegnali się i każde z nich odeszło w swoją stronę. A ja byłam jak zamurowana. Inwestycja?  Na pęczki? Albo ja zwariowałam, albo śnię albo to jakiś inny świat. Życie ludzkie to pomyłka, eksperyment? Deal?
Powoli powlekłam się wzdłuż szpitalnego korytarza, który wypełniał specyficzny zapach jedzenia, medykamentów, środków  do czyszczenia kibli i niesprzątniętych pampersów. Było mi niedobrze. Zaczęłam zastanawiać się, po co ja tu właściwie jestem. Czułam się jakbym straciła pamięć. Dziwne. Korytarz zabudowany był małymi izolatkami, każda przeszklona, w każdej jakiś dogorywający, lub trup. A przy tych sztucznych życiach stali dorośli, młodzi-smutni, wściekli, z nienawistnym spojrzeniem albo pogodzeni z losem. W pewnym momencie zauważyłam, ze jestem jakby na oddziale gdzie leżą…dzieci. A przy nich zamiast kochającej mamy, taty, babci i innych krewnych i znajomych królika koledzy, koleżanki, jakieś grupy dzieciaków. O dziwo, dzieci leżące były przytomne, niektóre smutne jakby wiedziały, co je czeka, inne radosne – te pewnie wracały do domu. Nadal jednak nie rozumiałam, co ja tu robię i dlaczego te dzieci są bez rodziców? Dziwne to wszystko. Mijałam salki, mijałam wywożone złe inwestycje, mijałam radosne grupy, które właśnie wracały do siebie. I znów zadziwiające, że wśród wypisywanych nie zauważyłam dorosłych czy nastolatków a tylko dzieci. Mimo, że ruch był, korytarz wydawał się być dosyć szeroki. Nikomu nie zawadzałam, nikt pytań nie zadawał. Jakby mnie tam nie było. Może personel medyczny uznał, że przyszłam do jednego z tych leżących podjąć decyzję o dalszym ciągu jego życia.

Dobrze, ze Pani jest – usłyszałam głos obok siebie. Czekaliśmy na Panią. Proszę, to ta sala. Czekali na mnie? Kto? Przecież u mnie wszyscy zdrowi. Ktoś miał wypadek a ja o tym nie wiedziałam? Zaczęłam czuć ogromny niepokój. Głos wprowadził mnie do ciemnej sali. Na szpitalnym łóżku leżała ona. Wydawało mi się, że skądś ją znam. Ładna była. Włosy takie czarne, buzia w piegach. Ciekawe, jakie ma oczy? Chciałabym żeby miała niebieskie. Głos cicho zapytał Podjęła Pani już decyzję? Odwróciłam się nagle, spojrzałam Głosowi prosto w oczy, Jaką decyzję? Czy odłączamy respirator? Ale jak to ja? Nie znam tej kobiety …. Znasz, bardzo dobrze znasz. Spojrzałam w ciemny kąt salki (zastanawiałam się dlaczego do jasnej cholery było tu tak ciemno, co za idiota zabrał jej słońce, które mogło dać jej życie) skąd dobiegła mnie ściszona ale stanowcza odpowiedź. Co do…. Co Ty tu robisz? To jakieś wariactwo! O co tu chodzi. Jak to jakieś durne żarty, to pożałujesz!  Chyba musiałam wpaść w swój mały szał, bo zaczęto mnie uspokajać. W końcu Głos, który mnie tutaj przyprowadził, wyszedł ze mną na zewnątrz. Pani naprawdę nic nie pamięta? A co ja mam pamiętać? Ja nawet nie wiem, co ja tu robię, a w ogóle gdzie ja jestem! Proszę się uspokoić. Proszę za mną. Widać zwyczajnie nic Pani nie wiedziała, uważała, ze wszystko jest w porządku, stąd ta niewiedza. Nie jest Pani pierwszym przypadkiem. Wprowadził mnie do przytulnego gabinetu, z którego roztaczał się piękny widok na morze (ja oszalałam, zwariowałam i jestem w wariatkowie a to, co widzę to efekt po środkach, co je dają wariatom na głowę). Proszę usiąść, Głos wskazał ręką wygodny, skórzany fotel. Jak mu się tak uważniej przypatrzyłam był przystojnym facetem, w średnim wieku (to znaczy w moim; ile razy sobie to uświadamiam zaczyna dopadać mnie ból egzystencji i mocniej czuję, ze czas jednak przemija tylko czemu tak szybko), włosy ułożone  a`la Alek, Rudy i Zośka – w sumie to i podobnie ubrany, tak właśnie lata 40. Mógłby mi się nawet spodobać i nawet może chciałabym, żeby zabrał mnie do kina ( nie na film) ale dotarło do mnie, że zdaje się jestem mężatką i mam dwoje dzieci a to w drastyczny sposób ucina wszelkie kina z innymi mężczyznami,  nawet jeśli byłoby to wcielenie Alka, Rudego czy innego mojego bohatera z kart książek. Napije się Pani herbaty, kawy a może jakiś drink bezalkoholowy? Mój przystojny Głos wyrwał mnie z rozważań. Nie, obejdzie się proszę mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi. Sugerowałbym aby Pani jednak na coś się zdecydowała, ponieważ po tym co Pani usłyszy, lepiej by miała Pani coś do popicia.
Ciarki przeszły mi po kręgosłupie, serce zaczęło bić szybciej, a on jakby wiedząc co się ze mną dzieje, dodał Proszę się nie bać. Tu jest Pani bezpieczna. Pani nic nie grozi. Jestem Pani przyjacielem. Zerknęłam na niego, mając nadzieję, że spoglądam jak jakaś holiłodzka gwiezdą kina lat 50.i poprosiłam o drinka, oczywiście bez dodatków Widzi Pani, zaczął mój coraz przystojniejszy kawaler, jest Pani w nietypowym miejscu Zauważyła, odparłam lekko zniecierpliwiona, proszę oszczędzić mi tych dyrdymałów i przejść do rzeczy. Kim jest ta dziewczyna, o której życiu mam decydować i co do jasnej anielki On tam robi????  Dobrze, wiedziałem, że z Panią to trzeba  bez owijania niepotrzebnego w bawełnę, ale procedury to procedury, musiałem zacząć od tego żałosnego wstępu. Zatem do rzeczy. To co tam leży Jakie „To” dlaczego nazywa Pan tę kobietę  przedmiotem? Może Pani dać mi skończyć? Zdawałem sobie sprawę, że będzie trudno, bo Pani to do końca walczy, ale nie sądziłem że aż tak. Przepraszam, proszę kontynuować. To, co leży na sali, to Pani uczucia emocje, to wszystko, co Pani wkładała w relacje z Nim. To te piękne czarne włosy, niebieskie oczy (ha! Ma niebieskie oczy!), piegi. Ale w tym są Jego emocje, Jego uczucia – on też tam sporo ulokował. Stworzyliście Państwo coś pięknego. Długo tu pracuję, i rzadko jest mi żal tych hybryd, które muszę uśmiercać bo Ci co je stworzyli z jakichś powodów nie chcą więcej by cokolwiek z nich zostało. Ale tej mi szkoda, jest czarująca, niezwykła, takie spotykałam tylko u dzieci. Szła Pani korytarzem. Pewnie zdziwił Panią oddział dziecięcy i brak rodziców? To jest to samo co u Państwa, tylko dzieci umieją przebaczać, umieją uznać, że nie ma co tracić na to, co tyle czasu się budowało. Stąd wśród dzieci 99 procent wraca razem, a wśród dorosłych 97% umiera i koniec. Dorośli potrafią tylko nienawidzić i niszczyć. Żałuję, że przeniesiono mnie z oddziału dziecięcego. Tutaj zaczynam stawać się jak pracownik fabryki –ciągle ta sama czynność –odłączyć.  Przepraszam, ale Pan mi sugeruje, że to oddział gdzie umierają ….. Ze to co leży na łóżku to , to, to…. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, poczułam jak płacz powoli zalewa mi gardło i strasznie upierdliwie chce dojść do głosu. Ja nie sugeruję, tak jest. To albo ja oszalałam albo Pan mówiłam już drżącym głosem nadal walcząc z tym mazgajem, który z każdym słowem Głosu rósł w siłę. Nie, nikt nie oszalał, a tam na Sali leży Państwa… Popatrzyła na niego oczami, które nagle stały się ogromne, ponieważ strach i przerażenie świetnie wywiązały się ze swojego zadania. Nie, nie wierzę Panu…ta kobieta tam, ja jej nie znam, rozumie Pan? Nie znam!!! To nie fair!! Ja nic nie wiedziałam!!! Ja myślałam… Każdy kto tu trafia nagle, jak Pani, myślał, uważał. To bolesne dla Pani, ale proszę mi wierzyć, po fakcie poczuje się Pani wolna. Niech Pani pozwoli jej odejść. I co? Lepiej zainwestować następnym razem??? Nie, w Pani przypadku radziłbym dać sobie spokój z inwestycjami. Nie ma Pani do tego głowy. Za dużo Pani wydaje, nie martwi się czy wystarczy na później. Jest Pani zbyt rozrzutna a żeby inwestować trzeba mieć wie Pani co na karku.
Na sali nadal było ciemno, On siedział w kącie. Chcesz jeszcze porozmawiać, czy już zdecydowałeś? Podniósł głowę. Widziałam tylko kontury Mogę odsłonić żaluzje? Nadal milczał. Nie czekając na pozwolenie, podeszłam do okna i wpuściłam życie. Nie zgadzam się. Rób co chcesz. Ja się nie zgadzam. Będę ją pielęgnować, będę myć, karmić, czytać, przytulać. Ale nie zgadzam się. Stałam cały czas odwrócona do niego plecami. Nie chciałam by widział jak płacze. To potem jest dla ludzi zawsze szansą by wytknąć słabość drugiemu. Usłyszałam jak podniósł się z krzesła. Jak chcesz. Wiesz gdzie mnie szukać, jak zdecydujesz by skończyć tę farsę, zadzwoń.
Drzwi zamknęły się. Tak Głos miał rację, poczułam się wolna. Nie chciałam biec za nim, nie wpadłam w histerię i tym podobne. Wróciłam do mojej kochanej. Fakt, miała wiele z niego.
Z torebki wyciągnęłam telefon. Wiesz puszcze Ci fajny kawałek. Damy radę bez niego i delikatnie pocałowałam ją w czoło.
Głos stał za drzwiami i zobaczyłam kątem oka, że jego usta ułożyły się jakby w uśmiech. Nie chciałam go peszyć, udałam, że nic nie widziałam. Włączyłam Coltren`a.